piątek, 19 lipca 2013

LV.21 [Książek uwagi wartych Cykle i Trylogię]


"In a crooked little town,
 they were lost and never found
Fallen leaves, fallen leaves, 
fallen leaves' on the ground"

Cóż za piękny poranek.  
Aż chciało by się ponownie rozgościć w fotelu skąpanym ciepłem promieni słonecznych,  będącym w pobliżu stolika mającego na sobie ulubione picie i coś słodkiego.  Do tego przyjemnego obrazka  jeszcze tak dodać książkę,  grę, czy tam co innego zwiększającego poczucie relaksu i odpoczywać… nie przejmując się upływającym czasem, otoczeniem, niczym.
 W nadmiarze wszystko szkodzi…  cóż, przy takim relaksie można by popaść w objęcia lenistwa tak mocno ze aż zapomniało by się  o swych obowiązkach i tym podobnych, jak ja.

W ostatnim czasie tak  mocno uległem okolicznym przyjemnościom oraz wydarzeniom, ze aż skusiłem się popaść w lenistwo wspierające odwlekanie swych obowiązków na później.. i później..  aż minął niemalże tydzień.
 Skoro już zacząłem kwestię relaksu to wypadało by  ją skończyć,  ameryki nie odkryję  mówiąc ze jest wiele sposób na  zwiększeniem przyjemnością z odpoczynku jak i jego praktyczne wykorzystywanie.

Tak też jednym z tych sposobów są wciągające historie o niecodziennym świecie, które bez poczucia wstydu będą się starać jak tylko mogą aby oczarować nas swymi wydarzeniami tak mocno,  abyśmy zapomnieli o własnym realnym życiu.  Stąd też chętnie otworzę swą kartotekę kryminalną aby ostrzec  was przed paroma  zdolnymi „złodziejami czasu” skrytymi pod terminami trylogii i cyklów książkowych.


↓ Trylogia czasu↓
„Rubin czerwony, magią kruka obdarzony,
G-dur zamyka krąg przez Dwunastu utworzony”
Kerstin Gier


Pewnego razu nie mając co czytać wybrałem się do biblioteki z wiadomym zamiarem, szperając miedzy pułkami  natrafiłem na pierwszy tom trylogii młodzieżowo-fantastycznej zwącej się  „Trylogią czasu”.
Po przeczytaniu opisu „Czerwieni Rubinu” która jest pierwsza w kolejności, odrzuciłem ją w kąt myśląc ze to „kolejny młodzieżowy shit z równie mdłym romansem i komedią dla nastolatek” znajdując później inny tytuł który prezentował się sensowniej. Wychwalanie książki na różnych portalach czytelniczych jak i jej samej cytaty tym bardziej mnie w tym utwierdzały, jak się później okazało w pełni błędnie i kryjąc wiele wartych uwagi wydarzeń i zakrętów fabularnych.

Cóż takiego skłoniło mnie do sięgnięcia do tego pozornie „mdłego i nudnego” romansidła mierzącego w niewieścią publikę? A co więcej  jego dwóch dalszych tomów którymi są „Błękit Szafiru” oraz „Zieleń Szmaragdu”
Powodów było parę, w tym głównie to iż trylogii bliżej do gatunku akcji, suspensu, dramatu, oraz fantastyki.. niźli do mdłego romansu i komedii. Wszystkie te gatunki przez całą serię się ze sobą przeplatały i nadawały odpowiednie kolory wraz z sensem wydarzeniom, które na swe barki musieli brać główni bohaterowie, tu akurat schematycznie, będący licealistami. Cóż, wyboru nie mieli, nawet śmierć nie wchodziła w rachubę mimo że nie raz zamiast szczerzyć do nich zęby, to ona starała się ich pogryźć…z ciekawych skutkiem.


Kolejnym powodem jest sama fabuła, która w ogólnym skrócie brzmi tak:
„Pewnego dnia szesnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku.”

Zapowiada się  na romans z akcją, na szczęście fabuła książki rysuję się w bardziej ponurych oraz makiawelicznych kolorach, lecz nadal z przyjemnymi dla odsapnięcia elementami romansu, komedi, i tak dalej.  Bractwo okazuję się mieć inne zamiary do głównej bohaterki niż się jej mówi, jedynie skryte motywem „pomocy w ratowaniu całej linii czasowej, o – ostatni podróżnicy w czasie”.
Podróżnicy w czasie są określeni  głównie linią krwi, niczym „wybrańcy” są katowani od małego wiedzą o przeszłości aż nadejdzie sądny dzień.. który nadejść nie musi, przez co może  przyprawić niektórych o komplikacje.  Przeszłość nie jest nieświadoma ich przybycia, wręcz przeciwnie, ktoś z ich otoczenia chętnie pokaże im wszystkie „uroki przeszłości” tak by zapomnieli o swej teraźniejszości.
Jakby tego było mało Gwen i Gideon, będący odpowiednio Rubinem i Diamentem, nim jeszcze się  chronologicznie się  urodzili zostali włączeni do tajemniczej układanki której rozwiązanie może mieć kolosalny wpływ na osiągnięcia  naukowe i i technologiczne ludzkości.

Przed końcem opisu tego złodzieja czasu muszę pochwalić jego twórczynie za przemyślaną chronologię wydarzeń, motyw podróży w czasie, które sensownie się ze sobą zazębiają przez wszystkie tomy.
Jedynie połowa pierwszego tomu może zrażać, gdyż dopiero wtedy naprawdę mocno zaczyna się  rozkręcać, lecz nie zwalnia zbyt mocno aż do samego finału.
Ostatnim powodem jest układanka, na którą w miedzy czasie się natknąłem. Opisuję się ona tymże cytatem, który w dalszych rozdziałach powoli zostaję przejrzyście wytłumaczony krok po kroku.

„Opal i bursztyn to pierwsza para agatu w B głosy, wilka awatara, duet solutio z akawamarynem,
za nimi mocą szmaragd z cytrynem, kameole bliźniacze to skorpion,
ósmy jest jadeit, digestion WF- dur. czarny turmalin pobrzmiewa w F blask szafiru jasny olśniewa i diament, z nimi prawie w rzędzie, jedenaście i siedem, lew poznany będzie. Projectio!
Czas płynie strumieniem, rubin to początek, lecz i zakończenie.”



↓↓ Nordycki Pan Kłamstwa, sługa niebios. ↓↓
„- Jesteś... aniołem?
- Pewnie - zakpił nieznajomy –  tylko skrzydła
zostawiłem w przedpokoju, by nie nabłocić.”
Jakub Ćwiek


W przypadku tej Polskiej trylogii będącej zarówno tetralogią wychodzącej spod palców stukanych o klawiaturę, opis był akurat bardzie zachęcający niż zniechęcający.
Prócz tego na okładce widnieję sobie blondyn w kwiecie wieku zasłaniający twarz spluwą z tłumikiem, która przez to na jego stroju proszącym się o etykietę "płatny czyściciel uciążliwych śmieci" okazuję magiczne runy. Jak tu się nie zaciekawić książką po takim opisie?

"Odkąd nie ma Boga, anioły nie grają fair.Valhalla legła w gruzach. Loki, adoptowany syn Odyna, patron oszustów i zdrajców, staje po stronie triumfujących zastępów pańskich. W świecie, gdzie zabłąkane,mitologiczne bóstwa bratają się z piekielnymi demonami, jego usługi są dla Niebios bezcenne. 
Loki staje się anielskim chłopcem na posyłki. Tak przynajmniej sądzą archaniołowie… On ma własne plany.Są na tym i tamtym świecie sprawy, których nie da się załatwić z aureolą nad głową"

Kłamca to czterotomowa powieść akcji z elementami humoru i slice of life.
Cykl składa się z pierwszego tomu będącym luźno powiązanymi opowiadaniami, bardziej to dosyć udana komedia akcji niż co innego.
Po pierwszym tomie jest już zmiana zamysłu książki i staję sie ona trylogią upadku Nieba oraz Piekła, oczywiście z Lokim Gabrielem i Panem Piekła w tle. Trylogia  obejmująca tomy od drugiego do czwartego, to już bardziej poważniejsza historia z ściśle związanymi z sobą opowiadaniami .

Sama tetralogia opowiada o Nordyckim Bogu Kłamstwa, który znudził się wikingami oraz swym światem przez co postanowił stać się uosobieniem powiedzenia  "Gdzie Katolickie anioły nie mogą, tam Lokiego poślą". Oczywiście taka zmiana frontu nie była prosta i szybka, ale to jest przeszłością tak samo jak Allaha.  Nie skrępowany więzami które go więziły przeniknął do naszego współczesnego świata i zaczął życ jak każdy z nas. Praca, obowiązki, przyjemności. Tyle ze u niego trochę się to pokręciło, praca ma nienormowany czas pracy więc sam nie wie kiedy szefostwo będzie  czegoś chciało, przyjemności i obowiązki nabrały rożnego wymiaru i niebezpieczeństwa.

Do takich obowiązków należy choćby oficjalne słuchanie się  swoich skrzydlatych przełożonych jak Archanioł Gabriel, czasami też upewnienie się czy zadanie które dostał wypełnił dobrze, i nie ześle na niego szwadronu wojsk nieprzyjaciela.. jak wtedy gdy chcial "pokojowo"  porozmawiać z jednym z Słowiańskich Bóstw, a skończył uciekając przed armią zombie. Będąc pod sklepieniem drapacza chmur. Loki od Niebios dostaję przeważnie prace o rutynowym motywie - "Wyeliminuj konkurencje która sprawia Niebu kłopoty".

Czasami jego brudna robota - w końcu aniołem nie jest, więc poplamić krwią się może tak samo jak skopać cztery litery komu trzeba - komplikuję się
przez wpływy jeszcze innej konkurencji. Inne konkurencje mają własne zamiary co do wiernych jak sposoby, pech jednak lubi  obserwować reakcje Boga Kłamstwa kiedy jego  cel przecina się z celami innych, ot tak przypadkowo. 

Dzięki czemu Pech Lokiego kierowany pomysłami Autora, pokazuję nam zmagania Nordyckiego Boga który musi kombinować nie tylko jak ujść z życiem, ale tez jak wrócić  gdzieś gdzie wie chociaż gdzie jest. Co też w przypadku od drugiego tomu się nam przyda, gdzie zaczynamy od zemsty Upadłego Anioła, idziemy przez inwazje Zombie w Paryżu, zahaczamy o krainę Elfów, po czym kończymy na Katolickim Ragnaroku.
Jakub Ćwiek zadbał tez o to aby Loki nie umarł na nadmiar uwagi i egocentryzm, dlatego też wiele razy Kłamce ujrzymy jedynie na okładce, w wymianie za inne postacie pierwszoplanowe i drugoplanowe,  jak choćby Święty Mikołaj czy grecki Eros. Tak też jak to ma w zwyczaju trochę pozmienia, trochę ubarwi, trochę wyostrzy, materiał źródłowy z jakiego czerpie wiedzę do swych historii. Ale to dla dobra historii i czytelnika.

Ostatnią ważną rzecz w Kłamcy Ćwieka o jakiej trzeba wiedzieć jest sam Loki.
Jest on.. znacie Dantego z Devil May Cry'a? Jeśli tak to wyobraźcie sobie ze ma zaginionego długowłosego brata blondyna, który ciągle musi żuć wykałaczkę i kupować leki uspokajające dla swego Przełożonego oraz swej panny. Zaś jeśli nie, wyobraźcie sobie aroganckiego, zuchwałego, niebezpiecznego dla siebie typa o równie ostrym co ciętym języku, który jest pół demonem i pół człowiekiem.

↓↓↓ Cykl Inkwizytorski ↓↓↓
„Dobro wygrywa tylko wtedy,kiedy ma szczęście,
 by służyły mu takie skurwysyny jak ja.”
Jacek Piekara

Cykl inkwizytorski jest świetnie zarysowanym i ukazanym cyklem o luźno ze sobą powiązanych opowiadaniach, które mimo tego wzajemnie zazębiają się ze sobą tworząc uniwersum którego osią jest alternatywna wersja Chrześcijaństwa, spod pióra autora Jacka Piekary oraz spod kaptura  inkwizytora Mordmiera Madderdina. 

W ów alternatywnej wersji Chrześcijaństwa, zmiany zaszły nie za wielkie,  lecz ukierunkowały się jednak bardziej w kierunku absurdu okrucieństwa wymieszanego satyrycznie z fanatyzmem religijnym oraz dramatem.
Jak dotąd pojawiło się osiem kronik opowiadających o tymże świecie skrywające przeróżne historie, w postaci normalnych i kolekcjonerskich tomów, a nawet parę audiobooków i w miarę duży jak na Polskich fanów fandom Mordimera.Od dawna zapowiadane są jeszcze cztery różne tomy związane z uniwersum.

W  momencie gdy Jezus był przybijany do krzyża zaszła niesłychana nie przewidywana tragedia.
Przybity do krzyża nagle zerwał się z niego po czym wyrwawszy swemu oprawcy miecz pozbawił go głowy, tym samym rozpoczynając krwawą rzeż przepełnioną nienawiścią, zemstą, oraz bólem niewiernych. Wszyscy ci którzy jeszcze na początku dnia byli oprawcami Syna Boga, pod koniec tego samego dnia stali się częścią zimnego martwego szkarłatnego ogrodu który zwany był Jerozolimą.

W duchu zemsty i bólu przez kościół pokolenia zostały wychowane, żar gorejącej modlitwy się w nich palił i palić będzie aż ich życia nie nadejdzie kres, czy też czas kiedy powita ich prywatnie Inkwizycji. 
Czarne płaszcze z wielkim oddaniem dbają o wiernych a jeszcze bardziej o opozycje, starają się aby wszyscy heretycy i niewierzący wiedzieli co ich czeka jeśli będą psuć ich Inkwizycyjną pracę.

 Główna akcja miejsce ma z reguły w okolicach stolicy zwącej się Hez-Hezronem będącej na
terenach współczesnych Niemiec, czy też w samym mieście.
Ulubieńcem jego ekscelencji biskupa Hez-Hezronu, a zarazem jednym z najbardziej uzdolnionych inkwizytorów w którym pokładana jest nadzieja na jeszcze lepsze jutro, jest młodzieniec zwący się  Mordimer Madderdin.  
Młodzieniec którego  nawet imię skrywa okrutne i bolesne tajemnice owiane przeszłością. 
Wszak inkwizytor na takie uznawanie nie zasłużył sobie samymi osiągnięciami edukacyjnymi i żarem gorejącej wiary która leży aż na pograniczu sadyzmu, Mordimer z nieznanego dla nowego czytelnika powodu posiada w sobie nadnaturalne moce i zdolności. Sama ich obecność idzie w zaprzeczeniu wiary, lecz takich "zaprzeczeń" jest całkiem sporo w otoczeniu jego przełożonych, zaś zgłębianie ich niczym dobrym nie za skutkuje.

Prócz pragnienia poznawania przez niego weryfikowanej prawdy ma jeszcze wiele atutowych kart w rękawie, jak charyzma i inteligencja którą w jego użytku jest zabójczą bronią, czy tez opanowanie z wiedzą magiczną godną pojmanych wiedźm i magów. Prócz tego wszystkiego Mordimer ma tez spore doświadczenie praktyczne w tematach paranormalnych jak i ezoterycznych, ileż to razy wspomagał się on podróżami do nie-świata do którego drogą prowadzi przez OOBE. 
Choć Autor najbardziej i najlepiej postarał się  ukazać to wszystko w tomie zawierającym jego narodziny.
Te wszystkie karty na łamach mnóstwa historii opowiadanych przez Piekarę nie raz zawadza w jak morderczym niebezpieczeństwie on będzie, jak też kogo pomocy potrzebować będzie aby z satysfakcją wypełnić powierzone mu zadanie, z niekonieczną opłacalnością dla pomocnika. Tego wysłannika kościoła z byle kim oraz z byle w konfrontacji jaką wrogą siłą nie ujrzymy, czasem potrzebować będzie pomocy zirytowanego Anioła a czasem groźnej wiedzmy rodem z Amsilasz. 
Nie obejdzie się tez bez poznania jego przełożonych i bliskich, zarówno kościelnych jak też tych z przeszłości którzy dla samego społeczeństwa osobno wystarczają jako potencjalne niebezpieczeństwo.

Na koniec dodam jeszcze że jeśli komuś poziom brutalności i świeżości pomysłów w tomach o Mordmim nie dal wystarczająco dużo satysfakcji, to chętnie polecę „Ogień i Krzyż” w których głównymi bohaterami są jego opiekunowie zaś Piekara wspiął się na wyżyny sadyzmu i brutalności słowami opisywanej.  

Z mej kartoteki wartej podzielenia się niebezpiecznymi historiami na ten wpis to tyle, gdy zaczynałem był taki ładny poranek.. zamiast poranka mamy już ciemną noc, dzięki której można zasiąść przed fotelem i przy nocnej lampce poczytać, pograć  albo porobić co innego nim najedzie sen.    

Good night,
till the next time of reading will come!


PS: Zarówno notka „Cukierkowe Horrory” 
oraz „Cuda uzdrawiania. Czyli kup pan cegłę.” rozwijają się pomyślnie <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz