Jeśli z trądu leczyć się chcesz ,
serce lwa w tę pędy bierz!.
Jeśli wpierw nie zabiję cie ów zwierz.
Cóż takiego skłoniło mnie, do
pisania o zdrowiu i sprawach bocznych?
Pomijając kwestie tego, ze łatwiej
wygrać w totka niż ogarnąć o czym co tydzień będę pisał.
Otóż ostatnio na naukach zdrowia
publicznego, które muszę przymusowo pobierać co tydzień, wpadłem na
pomysł powiązania ów dziedziny medycznej z historyczną aferą sterylizacyjną,
osławioną oczywiście przez Hitlerowskich Niemców. Mało kto wie ze Niemcy po
prostu tak się wciągnęli w tą „Zabawę w Boga”, ze aż po przekręcali parę spraw
w oryginalnej globalnej Eugenice, jawnie i naprawdę globalnej gdyż nie tylko
Skandynawia i Polska miały na nią naukową modę.
Oryginalnie miała to być notka
dotycząca zarówno „Nauk zdrowia publicznego” oraz "Afery
Eugenistycznej" jak i jej powiązań z ów nauką. Lecz cały ten wspólny temat
okazał się tak obszerny, tak wielowątkowy, mimo swej obecnej wiedzy z
obydwu tematów, ze aż potrzebowałbym dodatkowego tygodnia na skończenie tej
notki tak abym był z niej wystarczająco usatysfakcjonowany.
Czego nie chciałem robić gdyż
znalazłem inną metodę, aby był wilk syty i owca cała.
W chwili kiedy poprawiam ponownie
ten wstęp jest aktualnie czwartkowe późne popołudnie bliskie wieczorowi, które
niespodziewanie mi się zwolniło.
Tak więc korzystając z dodatkowego
czasu, postanowiłem ponownie zmierzyć się z czasem?
Ów solucja polega na
tym ze dziś skończę pisać o Naukach Zdrowiu, średniowiecznej farmakologi,
aptekach, ziołolecznictwie i Umieralniach.
Zaś za tydzień światło dzienne ujrzy notka o Eugenię i jej powiązaniach
z „Zdrowiem”. Aby nie przedłużać…
Czym jest zdrowie publiczne?
Chorujesz, idziesz do lekarza,
leczy cię, sztab innych darmowych/płatnych medyków cię leczy i jesteś
zdrowy! Tylko kraj nadal chory. Lecisz do innych krajów, chorujesz, leczą cię,
wdaję się infekcja spowodowana warunkami pracy medyków i albo umierasz albo dostajesz
kłody pod nogi. Od tak jako pamiątka z podroży. A kiedy spytasz o specjalistę
chorób jakiś to będą zdziwieni o co ci chodzi.
Właśnie taka przygoda uświadamia ci
przepaść między medycyną twego kraju a medycyną innego kraju.
Zmniejszenie tej przepaści
jest głównym celem i zamierzeniem Nauk Medycznych, które przeważnie są
propagowane i wspierane przez różne organizacje zdrowia jak globalne WHO [World Health Organization] czy Czerwony Krzyż
Nauki Medyczne prócz swego
patronatu nie są organizacją czy skupiskiem ludzi, lecz skupiskiem zawodów
medycznych biorących na cel nie tylko pojedyncze jednostki lecz przede
wszystkim całe społeczeństwo.
Zajmując się rozrostem
medycznym i polepszaniem warunków życia i zdrowi, dzięki nim mamy Weterynarie, Epidemiologię, Dentystykę,
czy także Opiekę Społeczną.
Niektóre kraje walczą jawnie
z otyłością i brakiem aktywności wśród mieszkańców, zmniejszanie
nie-sterylnych/nie-higienicznych operacji i miejsc lekarskich. Lecz także
promują higienę wśród ludzi.
Także istnieję lekarska odmiana „
Nauk zdrowia publicznego” zwąca się „Medycyną społeczną” , którą zajmuję
się profilaktyką i uwarunkowaniami zdrowia w społeczeństwie.
Jak
się przedstawiało nieoficjalne „zdrowie publicznego” w Średniowieczu?
Antyk i
jego okolice są bardziej związane z raczkującą medycyną a nie z
zdrowiem publicznym, omówię przełomowe czasy średniowiecza.
Zdrowie
publicznie w średniowieczu nie należało do pozytywnych spraw, medycyna była
archaiczna i mało skuteczna zaś zawody mające dbać o zdrowie społeczeństwa był
miszmaszem paru ze sobą odmiennych. Tak też wiarę „w leczenie”
społeczeństwa pokładano w wierzenia ludowe, umieralnie, utworzone dopiero co
aptekarstwo, wierzenia religijne, i to ze przykładowo, skoro taki
Kat może zabijać ludzi to się zna na anatomii i może odbierać poród, zaś
fryzjer skoro zna się na cięciu może być chirurgiem.
Czego nie
mogła dokonać ówczesna pomoc zdrowotna i apteki, w tym pomagali iluzyjnie
Świeci. Jak Św. Łucja od oczu która sama
się oślepiła twierdząc ze niegodnie jest być tak urodziwym, czy też Św. Erazm
od jelit któremu nawinięto jelita na kołowrót.
Pod
patronatem „nauk zdrowia publicznego” były ówczesne Szpitale i
przychodnie lecznicze, zwane Umieralniami i Przybytkami. Umieralnie
były ubogie i wyspecjalizowane co do określonych grup ludzi, wiec
przyjmowały określonych biednych i chorych nad którymi piecze zdrowotną
sprawowały ówczesne pielęgniarki, jeden okresowy lekarz ran, początkowo
duchowy-medyk. Oczywiście później duchowi zostali w dużej mierzę odsunięci od
leczenia, więc zastąpiono ich właśnie takimi „miszmaszami” jak fryzjer-chirurg.
Specjalizacja „szpitali” były podzielona, dla niewiast, dla ubogich, dla
umierających.
Zaś
co do przybytków sprawa ma się tak ze były obowiązkowe w każdej gminie
jeśli nie było w niej „Szpitali”, do nich bardziej pasuję określenie umieralni
gdyż często były dla ludzi którzy i tak byli bliscy śmierci, więc chociaż
leczono ich tak aby nie zarażali bardziej niż to robili, zaś dla innym było to
miejsce aby ich spoczynek wieczny przyszedł w mniejszej agonii i
samotności niż miała. Dodatkowo rzadko zjawiał się tam ktoś mający pojęcie o
leczeniu, choćby nieoczyszczoną penicyliną zawartą w spleśniałym chlebie.
Nim skończę
pisać o średniowiecznym lecznictwie i przejdę do innego tematu, zajmę się
jeszcze tym jak wyglądało leczenie chorób nie tyle co cielesnych,
lecz związanych ciałem i umysłem.,
Wierzono ze
choroby są albo gniewem Bożym i premedytacją Szatana by zwątpił w Boga,
albo gniewem natury buntującej się przeciw człowiekowi, czy też mają inne
przyczyny, tak wiec leczono albo dziećmi natury albo praktykami religijnymi.
Podobno jagody jemioły
pomagały na epilepsje, zawarte w liściach naparstnicy glikozydy pomagały na
serce, zaś kora z wierzby na bóle głowy, taka średniowieczna farmakologia
z użyciem naturalnej chemii.
Jeśli z trądu leczyć się
chcesz, serce lwa w tę pędy bierz!,
jeśli wpierw nie zabiję cie zwierz.
Sposób
w jaki leczono problemy i choroby, natury umysłu i jego pobocznych należały do
surrealistycznych, choć w ówczesnym bardzo religijnym społeczeństwie było to
uznawane za logiczny aksjomat, coś niezaprzeczalnego i oczywistego, no bo co
taki plebs może wiedzieć o nauce leczenie „takich chorób”.
Dla
nas aksjomatem jest to ze problem leży w psychice i zaburzonej
gospodarce człowieka, dla ludu średniowiecza oczywiste było ze leży
on w opętaniu, pokusach diabelskich, czy też innych klątwach które z
heteroseksualisty robiły homoseksualistę.
Piszesz
lewą ręką?
Nie wierzysz w Pana?
Masz
padaczkę albo depresję?
Może zaś dolega ci radość i autyzm?
Żaden problem!
Średniowieczny
sztab Egzorcystów i Lekarzy Duszy zajmie się twym problem, dzięki czemu
staniesz się zdrowy i poprawny jak reszta?
W
owych czasach uważano ze takie dolegliwości nie wynikały z charakteru czy
warunkowania, lecz z opętania i klątw które trzeba wyegzorcyzmować,
ewentualnie sprawić aby boleśnie przyznał się do swego nie godziwego zachowania
i stał tacy jak inni, wtedy tez będzie zdrowy.
Gorzej
jeśli taki „heretyk” był zaparty i się buntował, wtedy publicznie uznawano go
za skażę na tle społeczeństwa i eliminowało na rożne sposoby, jak
czarownice.
O tym
jak zioła stały się ważnym trybem w społeczeństwie.
Mimo tego
ze średniowiecze miało wiele negatywnych i surrealistycznych stron [Nóżkę
ucinamy!, do świętego się modlimy! I żyjemy dalej. ] miało ich także wiele
pozytywnych. Prócz rozwoju medycyny i chirurgi które ówcześnie były stronami
negatywni a później stały się pozytywne, do pozytywnych stron należy powstanie
aptek wraz z zawodem aptekarza i i rozwinięcie ziołolecznictwa.
Zaczęło się
oczywiście przewidywalne, mnisi wytwarzali dla siebie zioła i tym podobne
a przy tym leczyli się nimi, lecz na tym ich związek z farmakologią i zdrowiem
publicznym by się skończył, gdy nagle zjawiła się idea odstąpienia ich ziół za
opłatę ludziom spoza klasztoru. Idąc tą ideą rozpowszechnili i ulepszyli
mocno tajniki ziołolecznictwa z swych przyklasztornych ogrodów leczniczych,
zwanych herbular zaś wytwarzający „leki” zwali się infirmierze.
Ówcześnie
apteki zwały się aptekami świeckimi i przypominały bardziej sklep
ogólno-potrzebny niźli medyczny, sprzedawano tam rożne produkty jak kakao czy
masło jak i alkohole.
Przez co
władza była przeciw „aptekarskim” działalnością mnichów, ponad to
rozwój cywilizacyjny bardziej stał po stronie aptek świeckich niż
klasztorników. Dopiero ingerencja Króla Fryderyka II sprawiła iż nastąpiło
rozdarcie prawne między apteką świecką a apteką Medyczną, król wprowadził
także termin publicznej placówki
sanitarnej, jaką były apteki medyczne klasztorników oraz ustanowiono urzędowy
cennik opłat za leki medyczne.
Zmiana ta
wprowadziła samowolkę w funkcjonowaniu Apteki Medycznej już jako Obiektu
Społecznego, a nie obiektu przyklasztornego, w cieniu chaosu który
zakładał ze nie było zasad kto może nią kierować, prowadzić sprzedaż, narodziła
się profesja Aptekarza i podwaliny ówczesnej farmakologi.
Która jest
ważnym trybem w społeczeństwie aż pod dziś dzień, i będzie do
nieznanych czasów.
Lecz im cywilizacja
posuwa się naprzód, tym więcej wymaga i więcej potrzebuję, rozdwajają swe
gałęzie na gałązki a zaś te na liście, tak też stało się z nie tyle co z
medycyną co z farmakologią i aptekami.
Ziołolecznictwo
nawiązało romans z chemią, kolejną nowo powstałą w średniowieczu nauką która
zrodziła się na gruzach alchemii. Im cywilizacja posuwała się na przód,
tym ważniejsze i pionierskie stały się owoce ów romansu, leki stały się już
połączeniem sił natury z siłami chemii, stały się obiektem nauki o lekach
czyli farmakologii.
Farmakologia uzyskała rzeszę
przyjaciół w wielu późniejszych dziedzinach nauki i medycyny, wprowadzone
zostało leczenie farmakologiczne w Biologii i Psychologii, nauczono się wiązać
ją z odżywianiem organizmu i wyglądem skóry,
sprowadziła „Dar niebiańskiego uleczenia ” dla śmiertelników o każdej
porze potrzebę bez przezywania męczarni.
Przestano
uważać choroby umysłu i ciała za gniew nieba i pokusę piekła, a zaczęto
patrzeć na zdrowie publiczne jako naukę wymaganą do zdrowia społeczeństwa.
Jak oficjalnie tworzyła się
„nauka zdrowia publicznego?
Pod kątem naukowym,
nieoficjalnie narodziny Nauk Zdrowia Publicznego były już na
początku istnienia cywilizacji ludzkiej, kiedy zajmowano się
kojarzeniem co może powodować choroby i problemy z organizmem ludzkim,
mimo iż już wtedy zajmowano się zdrowiem społeczeństwa, to wiedza i
praktyka przeciw wrogom ludzkiego zdrowia stała na niezwykle niskim i
podstawowym poziomie. Było wiele przełomowych postępów medycznych i zdrowia
publicznego, lecz także wiele cierpienia i panujący chaos w sferze
zdrowia, epidemii, chorób, leczenia, i walki z tym wszystkim. Dla tego też
zacznę od najbardziej przełomowych czasów, czyli nowożytnych.
Za oficjalne narodziny
przyjmuję się dwie daty. Wpierw XVII wiek gdy Johan Frank zdefiniował
pojęcie Zdrowia Publicznego jako „Sztukę ochronny człowieka i
towarzyszących mu zwierząt przed konsekwencjami zagęszczenia na ziemi (…)
a w szczególności jako sztukę umacniania ich cielesnych odporności,
żeby móc bez chorób z powodu złych fizycznych mocy, odsuwając je jak
najdalej od siebie, możliwie jak najpóźniej ulegać ich działaniu. ”
Tym samym oficjalnie
zaczynając formować ramy i formę Zdrowia Publicznego, na które składa do dziś się dotychczasowa
wielowiekową wiedza ludzka o zdrowiu społeczeństwa.
Zaś drugą datą mającą miejsce w
drugiej połowie XVIII wieku. Kiedy to w Ameryce dokonano przełomu walk z
chorobami i infekcjami, wykorzystując do tego powstanie szczepionek i
mikroorganizmów mogą pomoc społeczeństwu. Nową wiedzę zawarto
w „Report of the sanitary commission of Massachusetts” której autorem
był Louis Pasteur. Od tego czasu edukacja i zajmowanie się zdrowiem społeczeństwa,
stała się się znacznie bardziej priorytetowa owocna i propagowana.
Ostatecznie nauki o zdrowiu
społeczeństwa ustabilizowały się w 1948 roku, wtedy to WHO utworzyło I
przyjęło prawnie Konstytucję Światowej Organizacji Zdrowia z
utworzona 20 lat wcześniej oficjalną definicją zdrowia.
I tak powstała to, co mamy
dziś.
Tak wygląda historia zdrowia
publicznego, zawodu twego dentysty czy lekarza.
To tyle na ten tydzień, szczerze
powiem ze jestem usatysfakcjonowany tym ze ze udało mi się napisać tą notkę
tak, ze nie czuje się zawiedziony a wręcz przeciwnie!
Tysiąc dziewięćset słów to mój nowy
rekord blogowo-pisarski :D
Dotąd przekraczałem ów liczę
jedynie w opowiadaniach swych.
Czas: Czwartkowy wieczór nie daleko
północy. Notka skończona.
Baii!
Czym zasłużyłem sobie, że tak ciekawa osoba została moim obserwatorem?
OdpowiedzUsuńZaciekawiłeś mnie swoimi postami i słowami ;>
OdpowiedzUsuńDlatego chętnie cię czytam.