czwartek, 27 września 2012

LV.15 [O naukach zdrowia publicznego]



Jeśli z trądu leczyć się chcesz ,
serce lwa w tę pędy bierz!.
Jeśli wpierw nie zabiję cie ów zwierz.

Cóż takiego skłoniło mnie, do pisania o zdrowiu i sprawach bocznych?
Pomijając kwestie tego, ze łatwiej wygrać w totka niż ogarnąć o czym co tydzień będę pisał.

Otóż ostatnio na naukach zdrowia publicznego, które muszę przymusowo pobierać co  tydzień, wpadłem na pomysł powiązania ów dziedziny medycznej z historyczną aferą sterylizacyjną, osławioną oczywiście przez Hitlerowskich Niemców. Mało kto wie ze Niemcy po prostu tak się wciągnęli w tą „Zabawę w Boga”, ze aż po przekręcali parę spraw w oryginalnej globalnej Eugenice, jawnie i naprawdę globalnej gdyż nie tylko Skandynawia i Polska miały na nią naukową modę.

Oryginalnie miała to być notka dotycząca zarówno „Nauk zdrowia publicznego” oraz "Afery Eugenistycznej" jak i jej powiązań z ów nauką. Lecz cały ten wspólny temat okazał  się tak obszerny, tak wielowątkowy, mimo swej obecnej wiedzy z obydwu tematów, ze aż potrzebowałbym dodatkowego tygodnia na skończenie tej notki  tak abym był z niej wystarczająco  usatysfakcjonowany.
Czego nie chciałem robić gdyż znalazłem inną metodę, aby był wilk syty i owca cała.
W chwili kiedy poprawiam ponownie ten wstęp jest aktualnie czwartkowe późne popołudnie bliskie wieczorowi, które niespodziewanie mi się zwolniło.

Tak więc korzystając z dodatkowego czasu, postanowiłem ponownie zmierzyć się z czasem?
Ów solucja polega na tym ze dziś skończę pisać o Naukach Zdrowiu, średniowiecznej farmakologi, aptekach, ziołolecznictwie i Umieralniach.  Zaś za tydzień światło dzienne ujrzy notka o Eugenię i jej powiązaniach z „Zdrowiem”. Aby nie przedłużać…


Czym jest zdrowie publiczne?

Chorujesz, idziesz do lekarza, leczy cię, sztab innych darmowych/płatnych medyków cię leczy i  jesteś zdrowy! Tylko kraj nadal chory. Lecisz do innych krajów, chorujesz, leczą cię, wdaję się infekcja spowodowana warunkami pracy medyków i albo umierasz albo dostajesz kłody pod nogi. Od tak jako pamiątka z podroży. A kiedy spytasz o specjalistę chorób jakiś to będą zdziwieni o co ci chodzi.

Właśnie taka przygoda uświadamia ci przepaść między medycyną twego kraju a medycyną innego kraju.
 Zmniejszenie tej przepaści jest głównym celem i zamierzeniem Nauk Medycznych, które przeważnie są propagowane i  wspierane przez różne organizacje zdrowia jak globalne WHO [World Health Organization] czy Czerwony Krzyż
Nauki Medyczne prócz swego patronatu nie są organizacją czy skupiskiem ludzi, lecz skupiskiem zawodów medycznych biorących na cel nie tylko pojedyncze jednostki lecz przede wszystkim całe społeczeństwo.
Zajmując się rozrostem medycznym  i polepszaniem warunków życia i zdrowi, dzięki nim mamy Weterynarie, Epidemiologię, Dentystykę, czy także Opiekę Społeczną.

Niektóre kraje walczą jawnie z  otyłością i brakiem aktywności wśród mieszkańców, zmniejszanie nie-sterylnych/nie-higienicznych operacji i miejsc  lekarskich. Lecz także promują higienę  wśród ludzi.
Także istnieję lekarska odmiana „ Nauk zdrowia publicznego” zwąca się „Medycyną społeczną” , którą zajmuję się profilaktyką i  uwarunkowaniami zdrowia w społeczeństwie.


Jak się przedstawiało nieoficjalne  „zdrowie publicznego” w  Średniowieczu?

Antyk i jego okolice są bardziej związane z raczkującą medycyną  a nie z zdrowiem  publicznym, omówię  przełomowe czasy średniowiecza.

Zdrowie publicznie w średniowieczu nie należało do pozytywnych spraw, medycyna była archaiczna i mało skuteczna zaś zawody mające dbać o zdrowie społeczeństwa był miszmaszem paru ze sobą odmiennych. Tak też wiarę „w leczenie”  społeczeństwa pokładano w wierzenia ludowe, umieralnie, utworzone dopiero co aptekarstwo, wierzenia religijne, i  to ze  przykładowo, skoro taki Kat może zabijać ludzi to się zna na anatomii i może odbierać poród, zaś fryzjer skoro zna się na cięciu może być chirurgiem.
Czego nie mogła dokonać ówczesna pomoc zdrowotna i apteki, w tym pomagali iluzyjnie  Świeci.  Jak Św. Łucja od oczu która sama się oślepiła twierdząc ze niegodnie jest być tak urodziwym, czy też Św. Erazm od jelit któremu nawinięto jelita na kołowrót.

Pod patronatem „nauk zdrowia publicznego” były ówczesne Szpitale i  przychodnie lecznicze, zwane Umieralniami i Przybytkami. Umieralnie  były  ubogie i wyspecjalizowane co do określonych grup ludzi, wiec  przyjmowały określonych biednych i chorych nad którymi piecze zdrowotną sprawowały ówczesne pielęgniarki, jeden okresowy lekarz ran, początkowo duchowy-medyk. Oczywiście później duchowi zostali w dużej mierzę odsunięci od leczenia, więc zastąpiono ich właśnie takimi „miszmaszami” jak fryzjer-chirurg. Specjalizacja „szpitali” były podzielona, dla niewiast, dla ubogich, dla umierających.

Zaś co  do przybytków sprawa ma się tak ze były obowiązkowe w każdej gminie jeśli nie było w niej „Szpitali”, do nich bardziej pasuję określenie umieralni gdyż często były dla ludzi  którzy i tak byli bliscy śmierci, więc chociaż leczono ich tak aby nie zarażali bardziej niż to robili, zaś dla innym było to miejsce aby ich spoczynek  wieczny przyszedł  w mniejszej agonii i samotności niż miała. Dodatkowo rzadko zjawiał się tam ktoś mający pojęcie o leczeniu, choćby nieoczyszczoną penicyliną zawartą w spleśniałym chlebie.

Nim skończę pisać o średniowiecznym lecznictwie i przejdę do innego tematu, zajmę się jeszcze tym jak wyglądało leczenie chorób  nie tyle co cielesnych, lecz  związanych ciałem i umysłem.,

Wierzono ze choroby są albo gniewem Bożym i premedytacją Szatana  by zwątpił w Boga, albo gniewem natury buntującej się przeciw człowiekowi, czy też  mają inne przyczyny, tak wiec leczono albo dziećmi natury albo praktykami religijnymi.
Podobno jagody jemioły  pomagały na epilepsje, zawarte w liściach naparstnicy glikozydy pomagały na serce, zaś kora z wierzby na bóle głowy, taka średniowieczna farmakologia  z użyciem naturalnej chemii.
Jeśli z trądu leczyć się chcesz,  serce lwa w tę pędy bierz!, jeśli wpierw nie zabiję cie zwierz.


Sposób w jaki leczono problemy i choroby, natury umysłu i jego pobocznych należały do surrealistycznych, choć w ówczesnym bardzo religijnym społeczeństwie było to uznawane za logiczny aksjomat, coś niezaprzeczalnego i oczywistego, no bo co taki plebs może wiedzieć o nauce leczenie „takich chorób”. 
Dla nas aksjomatem jest to ze problem leży  w psychice i zaburzonej gospodarce  człowieka, dla ludu średniowiecza oczywiste  było ze leży on w opętaniu, pokusach diabelskich, czy też innych klątwach które z heteroseksualisty robiły homoseksualistę.

Piszesz lewą ręką?  
Nie wierzysz w Pana?
Masz padaczkę albo depresję? 
Może zaś dolega ci radość i autyzm?
Żaden problem!
Średniowieczny sztab Egzorcystów i Lekarzy Duszy zajmie się  twym problem, dzięki czemu staniesz się zdrowy i poprawny jak reszta?

W owych czasach uważano ze takie dolegliwości nie wynikały z charakteru czy warunkowania, lecz z opętania i klątw  które trzeba wyegzorcyzmować, ewentualnie sprawić aby boleśnie przyznał się do swego nie godziwego zachowania i stał tacy jak inni, wtedy tez będzie zdrowy.
Gorzej jeśli taki „heretyk” był zaparty i się buntował, wtedy publicznie uznawano go za skażę na tle społeczeństwa  i eliminowało na rożne sposoby, jak czarownice.


O tym jak zioła stały się ważnym trybem w społeczeństwie.

Mimo tego ze średniowiecze miało wiele negatywnych i surrealistycznych stron [Nóżkę ucinamy!, do świętego się modlimy! I żyjemy dalej. ] miało ich także wiele pozytywnych. Prócz rozwoju medycyny i chirurgi które ówcześnie były stronami negatywni a później stały się pozytywne, do pozytywnych stron należy powstanie  aptek wraz z zawodem aptekarza i  i rozwinięcie ziołolecznictwa. 
Zaczęło się oczywiście  przewidywalne, mnisi wytwarzali dla siebie zioła i tym podobne a przy tym leczyli się nimi, lecz na tym ich związek z farmakologią i zdrowiem publicznym by się skończył, gdy nagle zjawiła się idea odstąpienia ich ziół za opłatę  ludziom spoza klasztoru. Idąc tą ideą rozpowszechnili i ulepszyli mocno tajniki ziołolecznictwa z swych przyklasztornych ogrodów leczniczych, zwanych herbular zaś  wytwarzający „leki” zwali się infirmierze.
 Ówcześnie apteki zwały się aptekami świeckimi i przypominały bardziej sklep ogólno-potrzebny niźli medyczny, sprzedawano tam rożne produkty jak kakao czy masło  jak i alkohole.

Przez co władza była przeciw „aptekarskim”  działalnością  mnichów, ponad to rozwój cywilizacyjny bardziej stał po stronie aptek świeckich niż klasztorników. Dopiero ingerencja Króla Fryderyka II sprawiła iż nastąpiło rozdarcie prawne między  apteką świecką a apteką Medyczną, król wprowadził także termin publicznej placówki sanitarnej, jaką były apteki medyczne klasztorników  oraz ustanowiono urzędowy cennik opłat za leki medyczne.
Zmiana ta wprowadziła samowolkę w funkcjonowaniu Apteki Medycznej już jako Obiektu Społecznego, a  nie obiektu przyklasztornego, w cieniu chaosu który zakładał ze nie było zasad kto może nią kierować, prowadzić sprzedaż, narodziła się profesja Aptekarza i podwaliny ówczesnej farmakologi.
Która jest ważnym  trybem w społeczeństwie aż pod dziś  dzień, i będzie do nieznanych czasów.

Lecz im cywilizacja posuwa się naprzód, tym więcej wymaga i więcej potrzebuję, rozdwajają swe gałęzie na  gałązki a zaś te na liście, tak też stało się z nie tyle co z medycyną  co z farmakologią i aptekami.
 Ziołolecznictwo nawiązało romans z chemią, kolejną nowo powstałą w średniowieczu nauką która zrodziła się  na gruzach alchemii. Im cywilizacja posuwała się na przód, tym ważniejsze i pionierskie stały się owoce ów romansu, leki stały się już połączeniem sił natury z siłami chemii, stały się obiektem nauki o lekach  czyli farmakologii.
 
Farmakologia uzyskała rzeszę przyjaciół w wielu późniejszych dziedzinach nauki i medycyny, wprowadzone zostało leczenie farmakologiczne w Biologii i Psychologii, nauczono się wiązać ją z odżywianiem organizmu i wyglądem skóry,  sprowadziła „Dar niebiańskiego uleczenia ” dla śmiertelników o każdej porze potrzebę bez przezywania męczarni.
Przestano uważać choroby umysłu i ciała za gniew nieba i pokusę  piekła, a zaczęto patrzeć na zdrowie publiczne jako naukę wymaganą do zdrowia społeczeństwa.  


Jak oficjalnie tworzyła  się „nauka zdrowia publicznego?

Pod kątem naukowym, nieoficjalnie  narodziny Nauk Zdrowia Publicznego  były już na  początku istnienia cywilizacji ludzkiej, kiedy  zajmowano się kojarzeniem  co może powodować choroby i problemy z organizmem ludzkim, mimo iż już wtedy zajmowano się zdrowiem społeczeństwa, to  wiedza i praktyka przeciw  wrogom ludzkiego zdrowia stała na niezwykle niskim i podstawowym poziomie. Było wiele przełomowych postępów medycznych i zdrowia publicznego, lecz także  wiele cierpienia i panujący chaos w sferze zdrowia, epidemii, chorób, leczenia, i walki z tym wszystkim. Dla tego też zacznę od  najbardziej przełomowych czasów, czyli  nowożytnych.

Za  oficjalne narodziny przyjmuję się dwie daty. Wpierw XVII wiek gdy  Johan Frank zdefiniował pojęcie Zdrowia Publicznego  jako  „Sztukę ochronny człowieka i towarzyszących mu zwierząt  przed konsekwencjami zagęszczenia na ziemi (…) a w szczególności  jako sztukę umacniania ich cielesnych  odporności, żeby móc  bez chorób z powodu złych fizycznych mocy, odsuwając je jak najdalej od siebie, możliwie jak najpóźniej ulegać ich działaniu. ”
Tym samym  oficjalnie zaczynając  formować ramy i formę Zdrowia Publicznego,  na które składa do dziś się dotychczasowa wielowiekową wiedza ludzka o zdrowiu społeczeństwa.

Zaś drugą datą mającą miejsce w drugiej połowie XVIII wieku. Kiedy to  w Ameryce dokonano przełomu walk z chorobami i infekcjami, wykorzystując do tego powstanie szczepionek i mikroorganizmów  mogą pomoc społeczeństwu. Nową wiedzę zawarto  w  „Report of the sanitary commission of Massachusetts” której autorem był  Louis Pasteur. Od tego czasu edukacja i zajmowanie się zdrowiem społeczeństwa, stała się się znacznie bardziej priorytetowa  owocna i propagowana.
Ostatecznie nauki o zdrowiu społeczeństwa ustabilizowały się w 1948 roku, wtedy to  WHO utworzyło I przyjęło prawnie  Konstytucję Światowej  Organizacji  Zdrowia z utworzona 20 lat wcześniej oficjalną  definicją zdrowia.
   
 I tak powstała to, co mamy dziś. 
Tak wygląda historia  zdrowia publicznego, zawodu twego dentysty czy lekarza.

To tyle na ten tydzień, szczerze powiem ze jestem usatysfakcjonowany tym ze ze udało mi się napisać tą notkę tak, ze nie czuje się zawiedziony a wręcz przeciwnie! 
Tysiąc dziewięćset słów to mój nowy rekord  blogowo-pisarski :D
Dotąd przekraczałem ów liczę jedynie w opowiadaniach swych. 
Czas: Czwartkowy wieczór nie daleko północy. Notka skończona.

Baii!